W tej pracy zostają tylko ludzie o mocnych nerwach. Wchodzą w środek ludzkich dramatów, bywają bezsilni, rzadko słyszą „dziękuję”, a mimo to czerpią radość z tego, co robią.
Są pod telefonem dzień i noc. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zadzwoni, że trzeba przyjechać po dziecko, które pozostało bez opieki.
Jarek Bojara strzela od razu: – To był mój prawdziwy dom. Sławek Warzycha dodaje: – Tu obcy ludzie potraktowali mnie lepiej niż rodzina. Zawsze będę o tym pamiętał.
Wakacje dopiero na półmetku, ale wielu rodziców już się martwi, za co kupi swoim dzieciom wyprawki do szkoły.
- Nie posiadałem nic. Byłem bezrobotny, miałem za sobą zakład karny. Dzięki pomocy MOPS-u wyszedłem na prostą. Teraz na umowę-zlecenie sam pomagam przy organizacji projektów socjalnych – zwierza się Leszek z Gdańska.
O problemach rodziny na Chełmszczyźnie, wsparciu, jakie może otrzymać i o „sprytnych” bezrobotnych z dr Lucyną Kozaczuk, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Chełmie, rozmawia ks. Rafał Olchawski.
Stare przysłowie mówi „Daj człowiekowi rybę, a będzie syty jeden dzień. Naucz go łowić ryby i nakarmisz go na całe życie”. Zgodnie z tą ideą wrocławscy duchowi synowie św. Franciszka nie tylko karmią, ale także uczą łowić.
O ośrodkach pomocy społecznej, spowiedzi w urzędach i przyzwyczajeniu do bycia bezdomnym z Małgorzatą Winiarską z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta z Jeleniej Góry rozmawia Jędrzej Rams.
Kiedy mówimy, gdzie będziemy pracować, skojarzenia są nieuniknione – żartują dwie młode dziewczyny. Zajęcie, do którego właśnie się przygotowują, w naszym regionie jest mało znane.
Zaczęło się od strachu przed Caritas. Dzięki ciężkiej pracy strach zniknął i wiele osób zgłasza się do bezinteresownej pomocy.