Mówi się, że nikt nie cierpi bardziej od rodziców, którzy przeżyli śmierć swoich dzieci. To wydarzenie zupełnie zmienia ich życie i wymaga szczególnej delikatności. Rekolekcje dla rodziców po stracie dziecka są przestrzenią, która pozwala nauczyć się żyć na nowo.
O śmierci, która zmienia patrzenie na życie, pytaniach, których przybywa, i ważnych lekcjach życiowych mówi Lucyna Sujka, psychoonkolog, terapeutka w Centrum Edukacyjno-Terapeutycznym Iungo, pielęgniarka Caritas oraz łowickiego domowego Hospicjum.
Szok i ból po stracie, ogromna tęsknota i nierzadko poczucie winy, które latami każe zadawać pytanie, czy na pewno wszystko zrobiłem… Mierzą się z tym rodzice po samobójczej śmierci dziecka.
Stratę siostry lub brata będą nieśli ze sobą już do końca. Bardzo ważne, by w tej życiowej wędrówce towarzyszył im ktoś, kto przeżył podobną rozłąkę…
– Alinka jest w niebie, ale nasza miłość trwa nadal – mówi Józef Skrzek. – Jest wewnątrz mnie, przechodzi jak ogień rozpalony na zawsze.
Nie przyspieszać, nie wygładzać, nie umniejszać. Żałobę trzeba przeżyć.
Wiadomość, że ich nienarodzone dziecko ma wadę letalną, uderzyła w nich jak grom z jasnego nieba. Postanowili, że jak najlepiej wykorzystają ciążę – czas, kiedy syn był razem z nimi. O ciąży, miłości i stracie opowiada Natalia Wiśniewska, żona i mama czwórki dzieci, z których najstarsze zmarło w czasie porodu.
Co roku w Polsce około 40 tysięcy kobiet doznaje poronienia, 2 tysiące dzieci rodzi się martwych, a kolejne kilka tysięcy, na skutek chorób i nieszczęśliwych wypadków, nie dożywa pełnoletności.
– Przed śmiercią mąż chciał zobaczyć światło dzienne. Było mu to dane. Zmarł na powierzchni – wspomina prezes Stowarzyszenia Rodzin i Sierot Górniczych Agata Kowalczyk.
Gdy zdiagnozowano u niej raka, szybko zdecydowała się na wycięcie guza, ale zrezygnowała z chemioterapii, by nie zaszkodzić życiu nienarodzonego dziecka. Maria Cristina Cella Mocellin zmarła 15 miesięcy po narodzinach synka. Wkrótce zostanie błogosławioną.